MaxModels.pl facebook instagram TikTok
Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • Strona Główna
  • O mnie
  • blog
    • makijaż
    • charakteryzacja
    • metamorfoza
    • Sztuka makijażu, luźne rozmowy
  • Portfolio
  • kontakt

Pędzle i Szminki

Mieliście styczność wcześniej z cieniami Inglota?


Moje podejście do nich skończyło się bardzo szybko, miały suchą kredową konsystencję. Długo zwlekałam
z kupnem nowej kolekcji cieni przez złe pierwsze wrażenie. Oczywiście nie są złe ale praca z nimi nie odpowiadała mi w tamtym czasie.




Inglot wprowadził serie WHAT A SPICE w idealnym momencie, jesień sprzyjała ciemnym odcieniom
na ustach i solidnych
smoky eyes. Ciepłe kolory sprawdziły się idealnie do bieżących trendów.
Mam wrażenie, że hype na rude odcienie brązu nie maleje lecz wzrasta.



Ogólnie cała paletka sprawia wrażenie spójnej całości i przemyślanej, kolory są utrzymane w większości ciepłej tonacji ale również odnajdziemy odrobinę chłodu. Cienie są pojedynczymi wkładami z których możemy samodzielnie stworzyć paletę, co jest ogromnym plusem. Decydując się na jakiś odcień nie musimy płacić za całość, tak jak w przypadku innych palet. Więc nie ma mowy o nie używaniu jakiegoś odcienia. Inglota możemy spotkać niemalże w całej Polsce w takim razie jest super z dostępnością i nie ma problemu z zobaczyć cieni na żywo i zdecydować czy nam odpowiadają. Prócz tego zawsze istnieje ich strona z której możemy zamówić wszystko z dostawą do domu.

Pojemność kolorów wynosi:

2.3 g/0.08 US OZ*
2.8 g/0.1 US OZ*
3 g/0.1 US OZ*
*gramatura zależna od koloru

Więc nie mamy do czynienia z małymi wielkościami, dla przykładu cienie Makeup Geek mają 1.8G / 0.064 oz.



Cena również jest zachęcająca ponieważ za taki wkład płacimy 15 złotych, za jeden cień marki Zoeva wychodzi 10 złotych z tym że gramatura równa jest 1.5g, więc dwa razy mniejsza jest pojemność. Można przyjąć że za 3g płacimy 20 złotych, tak paleta od Zoevy wychodzi nas drożej.




Obecnie w swoim składzie mam 5 odcieni z kolekcji What A Spice, pierwszy na tapetę 296. To piękna soczysta czerwień o ciepłym odcieniu 

297 przypomina mi jaśniejszy odcień bakłażanu, cudowny fioletowy kolor 

300 rudy odcień brązu, idealny transferowy odcień

301 ciemna brudna czerwień

305 ciepły brąz, ciemniejszy od 300 ale nie najciemniejszy z całej kolekcji 



Cienie mają wysokiej klasy pigmentację, przy blendowaniu troszkę tracą na intensywności ale tą możne spokojnie zbudować. Każdy odcień jest matowy, nie osypują się i nie pylą przy nakładaniu. Jestem bardzo mile zaskoczona jakością tych cieni i zadziwiającą niską ceną. Na moich powiekach utrzymują się podobnie jak Makeup Geek, jako bazę zawsze stosuję Maybelline Color Tattoo w odcieniu 93 Creme De Nude.

Z czystym sumieniem mogę polecić te cienie!



Macie jakieś produkty od Inglota, które uwielbiacie? 
Może to właśnie kolekcja What a Spice jest waszą ulubioną?
10:08 2 komentarze

Zastanawialiście się może jak to jest że z wiekiem czas leci coraz szybciej?

Specjaliści tłumaczą ten fakt dorastaniem, im człowiek starszy tym wydaje mu się, że czas szybciej płynie. Takie przekonanie może być słuszne, wraz z wiekiem wzrasta ilość obowiązków i z całej doby mamy jedynie 15 minut dla siebie między karmieniem jednego dziecka a zmywaniem. Ale to tylko jedna z tez, taka jak rzekome przyśpieszenie obrotu Ziemi wokół własnej osi.
Nie mamy na pewno wątpliwości, że coś na rzeczy i dzień wydaje się krótszy.

Tak właśnie dobiegł końca kolejny rok, mianowicie 2016. Dla jednych to odejście paskudnych zdarzeń
i nowy początek a dla drugich niezapomniane chwile należące do przeszłości.
Czym był dla was 2016 rok?

Pragnę podzielić się z Wami własną opinią o kosmetykach, więc jeśli jeszcze nikogo nie spłoszyłam zapraszam do dalszego czytania.




Wspominając 2016 rok pierwszy kosmetyk jaki przyszedł mi na myśl to paleta Too Faced Chocolate Bar Semi Sweet. Niezaprzeczalnie palety tej firmy podbiły serce nie jednej osoby, nie bez powodu. Początek mój z czekoladką nie był za udany, byłam rozczarowana. Jednak na co dzień sięgałam właśnie po Chocolate Bar. Faworyt na lata, dzięki pigmentacji, blendowaniu i utrzymywaniu sie.


Korektorowy zawrót głowy zawdzięczam L'Oreal True Match, jego krycie nie jest ogromne ale jak do tej pory najfajniej mi się spisywał w dodatku ma piękną tonację i co najważniejsze nie ciemniał a jasny odcień okazał się rzeczywiście jasny. Pod oczami świetnie sobie radzi i nie wysusza, przypudrowany nie wchodzi w zmarszczki i trzyma się długo.




Konturowanie w tym roku należało do ArtDeco contouring palette Most Wanted Cool, mimo że paleta dołączyła do mojej kolekcji w ostatnich miesiącach roku dwutysięcznego szesnastego okazała się świetnym kosmetykiem. Jedyne co mi przeszkadza, to pylenie się. Pierwszy raz gdy zanurzyłam w niej pędzel dość nieuważnie i od niechcenia, oczy dorównywały wielkością Spodkowi w Katowickich. Spora ilość wylądowała na tekturze dookoła produktu oraz na pędzlu. Teraz robię to zdecydowanie uważniej
i zauważyłam, że już tak się nie dzieje. Może to była pierwsza warstwa. Okazjonalnie gdy zależało mi na 100% pewności, że kontur na buzi pozostanie na miejscu wiele godzin, wzmacniam go bronzerem Too Faced Chocolate Soleil w odcieniu Medium. Ten produkt jest nie do zdarcia, utrzymuje się na mojej buzi wiele godzin.




Pozostając w podobnych klimatach, zaskoczeniem okazał się dla mnie róż Misslyn You Make Me Blush! Podchodziłam do niego z ogromnym dystansem przez podobieństwo z produktami The Balm, nie podoba
mi się nigdy fakt podrabiania, kalkowania pomysłu innych ludzi. Misslyn zainspirowało się wizualną stroną marki The Balm, jednak branding jak dla mnie za mocno inspirowany. Odrzucało mnie to ale ostatecznie zaryzykowałam i wyszło pozytywnie. Innym różem jest Pale Pink od H&M pure radiance powder blusher o pięknym chłodnym odcieniu różu, nosiłam oba zamiennie w 2016roku.


Ulubionym pudrem do gruntowania korektora pod oczami był i jest Ben Nye Luxury powder w odcieniu Cameo, stosuję jego niewielką ilość ponieważ, przesadzenie wiążę się z dyskomfortem i uczuciem suchości. Fajną alternatywą i tańszą jest Golden Rose True Matte Pressed Powder, świetnie radzi sobie
w tak wymagającym miejscu jaką jest strefa pod oczami.


Pudrem najlepiej radzącym sobie na twarzy okazał się MicroSmooth od Sephory, cudowny jasny odcień
i zero obciążenia skóry, czego chcieć więcej? Może matu po kilku godzinach... Ponieważ przy cerze tłustej nie poradzi sobie za długo z utrzymaniem matowej skóry zwłaszcza, jeśli nie użyjemy odpowiedniego podkładu i innych rzeczy trzymających nasze pory w ryzach. Właśnie w takich momentach gdy pilnie potrzebowałam zmatowić cerę w ruch szedł kultowy Rimmel Stay Matte.



Chciałabym teraz przytoczyć jakiś ulubiony tusz ale szczerze, to moje rzęsy nie wymagają za wiele,
są długie i wystarczająco geste. Obojętnie jakiego użyję to jestem zadowolona, ale wspomnieć mogę o L'Oreal Paris, Volume Million Lashes So Couture. Świetnie rozczesywała i podkreślała, przestrzec mogę przed Too Faced Better than Sex moja się osypywała, nie wiem czy trafiłam na wadliwy produkt a ogromna szkoda bo bardzo podobał mi się efekt.


Przed końcem  wymienić muszę pigmenty inglota i nyxa, cudowne kolory. Dzięki nim możemy stworzyć wspaniały efekt w makijażu. Jeśli któraś jeszcze nie próbowała to zachęcam, ale uwaga bo takie produkty potrafią się osypywać, doradzam w takich wypadkach zacząć makijaż od oczu bu później nie przypominać bombki świątecznej.






Ostatnie co przygotowałam to produkty do ust, jest to moja ulubiona część więc trzymać się mocno! Będzie się działo!

Zaczynając od matowych pomadek



Bourjois Rouge Edition Velvet nie trzeba przedstawiać, wylądowała tu ze względu na dostępność i swoją delikatność jedynie co odstrasza to cena w drogeriach stacjonarnych 50-60 złotych ale w internecie
i promocjach można dorwać za 30. Nie jest typowy mat, ma słabszą pigmentacja i masełkowata konsystencja nie pozwala zrobić sobie krzywdy. Każdy odnajdzie tu swojego faworyta, moim jest 7
Nude-ist
. To idealny nudziakowy kolor.




 NYX Soft Matte lip cream
to piękny budyniowy zapach, odpowiednia gęstość, cudowne kolory
i intensywność, tym właśnie są. Nowe Lingerie stały się bardzo popularne zawdzięczają ten sukces cenie oraz pięknym odcieniom, niestety do pełnego krycia potrzeba dwóch warstw, zwłaszcza w przypadku ciemnych oraz osoby nie przyzwyczajone do matowych pomadek będą czuć je na ustach. Dokładanie warstw kosmetyku może w pewnym stopniu wysuszać, ale na pewno są godne polecenia.


The Balm Meet Matt(e) Hughes w odcieniu Commited to przepiękny brzoskwiniowy, który wysycha na róż. Próbował ktoś określić ich zapach? Jest obłędny... Kojarzy mi się z miętową czekoladą. Utrzymuje się wiele godzin oraz przetrwa kontakt z jedzeniem.



Sephora Cream Lip Stain 13 ten odcień to jeden z najładniejszych jakie widziałam. Nie jest on intensywną czerwienią czy hipnotyzującym fioletem lecz, naturalnym chłodnym odcieniem. Tak modnym w 2016 roku. Utrzymuje się na ustach równie dobrze.




LASplash Cosmetics Velvet Matte Liquid Lipstick to jedna z moich faworytów. Odcień Fantasy to mój ulubiony codzienny róż (intensywniejszy od 7 Bourjois Rouge Edition Velvet) w ofercie mają również trupie odcienie za którymi, tak wszyscy szaleli. Przykładem może być Romance czy cryptic. Uraczyły mnie nazwy odcieni, są niczym z baśni wyjęte lub gry. Mat jest komfortowy w noszeniu oraz trwały.




Ulubieńcem i numerem jeden jest OFRA Miami Fever zaprojektowany w współpracy z Kathleen Lights. Odcień jest piękną czerwienią wpadającą w pomarańcz, tak bardzo retro! Niżej na zdjęciu możecie zobaczyć zestawienie z Ruby Woo od Mac. Ofra to mój faworyt tego roku z matowych pomadek, nie tylko dzięki odcieniowi ale i przez trwałość. Nie ma na nią mocnych!





Błyszczyków nie używam za często ale gdy mam ochotę to wtedy sięgam po Nyx gloss 26 pinky natural albo Rimmel oh my gloss. Bywa taki dzień gdzie sięgam po Sensique Color 130 just blushed ale to już takie błyszczące kolorowe szaleństwo, nie jest zbyt trwały ale pachnie tak zachęcająco słodko jakby cytrusowo i odcień bardzo mi się spodobał.

Szminki to mój grzech i uzależnienie, ciężko mi wybrać tą jedyną...

Więc przygotowałam zestawienie kilku godnych uwagi, które chętnie używałam:
  •  Makeup academy lipstick 3, 
  • Wibo Juicy Color lipstick 4,
  •  Rimmel Moisture Renew lipstick 180 Vintage Pink, 
  • Rimmel Lasting Finish Lipstick 077 Asia, 
  • Rimmel The Only 1 Lipstick 200 it's a keeper oraz 510 best of the best 


Jako numer jeden MAC Velvet Teddy i Ruby Woo, to najczęściej maltretowany odcień przeze mnie w 2016 roku. Oba te kolory są unikalne i ciężkie do podrobienia, charakteryzują się pigmentacją oraz trwałością. Wykończenie mają matowe, nie wysuszają ust. Velvet Teddy na moich ustach ma ciepły karmelowy odcień, świetnie się nada przy mocnych makijażach gdzie pierwsze skrzypce grają oczy. Ruby Woo to szminka pasująca na każdy typ urody, u wszystkich wygląda fenomenalnie i unikatowo. Ruby jest chłodną czerwienią, posiada niebieskie podtony. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że jest odrobinę tempa przy nakładaniu ale nie tak jak matowe szminki Inglota. Cenę ma dość wysoką lecz jej kolor jest intensywny i nadzwyczajny, warty wszystkich pieniędzy.


Nie bez powodu w moim zestawieniu nie ma podkładu, borykam się z problemem zapaleń i od sporego czasu nie używam żadnego ale polecić mogę MAC Studio Fix, sięgałam po niego jedynie na wielkie okazje. Na co dzień nie nadaje się dla wrażliwców i osób z suchą skórą. 

Macie jakiegoś swojego ulubieńca 2016 roku?
13:56 3 komentarze
Newer Posts

O mnie

About Me


Karolina Mazur studio Pędzle i Szminki

Jestem certyfikowaną wizażystką, pełną pasji do swojej pracy. Doświadczenie zdobyłam pracując z klientami indywidualnymi, podczas szkoleń, przy sesjach zdjęciowych oraz pracy w innych kreatywnych dziedzinach.
Całe życie poświęciłam rozwojowi własnej kreatywności oraz umiejętności. Z wykształcenia w dużym skrócie, jestem grafikiem. Zajmuję się ilustracjom, malarstwem, kocham kolory i zawsze wybieram je mając na uwodzę teorię doboru barw.
Fotografia to moja cicha pasja, którą uwielbiam zgłębiać.
Od zawsze uwielbiałam sprawiać by kobiety czuły się piękne, pokazując to czego czasem nie dostrzegają.

Obserwuj mnie

Tagi

Anastasia Beverly Hills ArtDeco banan baza baza matująca Ben Nye benefit boho Bourjois cat eye charakteryzacja ciasto francuskie cienie cut crease cykl śniadaniowy filtr fioletowy Golden Rose H&M haloween haul inglot jeffree star juvias kat von d koktajl kosmetyki kostium LASplash liquid lipstick Loreal MAC make up for ever MAKIJAŻ MAKIJAŻ KLIENTÓW makijaż ślubny mango matowe melkior metamorfoza Misslyn najlepsze niebieski nielubiane Nyx Ofra origins palety cieni parówki pędzle PIELĘGNACJA porozmawiajmy o makijażu. przebranie PRZEPISY RECENZJE Rimmel Sensique Sephora sesja ślubna sugarpill sylwester szybki pomysł na śniadanie śniadanie The Balm the nubian 2 Too Faced Ultra Violet ultrafiolet ULUBIEŃCY Wibo

ostatnie posty

Blog Archiwum

  • ►  2020 (7)
    • ►  września (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (8)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2018 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (2)
  • ▼  2017 (17)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (4)
    • ▼  stycznia (2)
      • INGLOT CIENIE WHAT A SPICE
      • Ulubieńcy 2016 kosmetyczni
FOLLOW ME @INSTAGRAM

Created with by ThemeXpose